środa, 8 sierpnia 2012

Kryzys tygodnia drugiego

Patrzę na mamę i synka i się cieszę. Mały rośnie jak na drożdżach. A mama? Kobiety tak szybko odnajdują się w rolach matek. Byłem w szoku. Na jeden dzień zostawiłem ich samych w szpitalu i po powrocie usłyszałem szereg stwierdzeń typu "płacze, bo jest głodny", "patrz, tak się maluch odbija", "nie bój się, chwyć go w ten sposób".

Instynkt? Może. A może po prostu kobiety są stworzone po to, aby być matkami. Tak na nich patrzę z perspektywy aparatu i się cieszę. A jednocześnie jest mi trochę smutno. Bo w tej idealnej współpracy i zależności natura nie przewidziała miejsca dla faceta. Oni są po prostu samowystarczający. A co mogę ja wnieść i dać im od siebie?


Do niedawna wydawało mi się, że niewiele. Mogę - owszem - pozmywać naczynia, odkurzyć mieszkanie i ugotować obiad. Nie jest to jednak nic, czego kobieta sama, w przerwie między karmieniami brzdąca nie mogłaby zrobić.

Tak szukałem, szukałem i... znalazłem. Coś w czym może wykazać się tata :), a czego mama (przynajmniej na początku, w połogu) robić nie powinna.

Nasz maluszek staje się zazwyczaj bardzo nerwowy wieczorami. Podręcznik tłumaczy to nadmiarem wrażeń z całego dnia, których jego układ nerwowy jeszcze nie jest w stanie udźwignąć. Jak się okazało zgaszenie światła, wyłączenie radia i dłuższa chwila noszenia na rękach zazwyczaj rozwiązują problem. Kto jednak nosił na rękach ten wie, że po połowie godziny wymuszonej pozycji (wygodnej dla malucha, niekoniecznie wygodnej dla rodzica) plecy zaczynają błagać o łaskę. :)

Z pomocą przyszła nam chusta. Mały został "zachustowany" i wraz z tatą mógł długo spacerować po ciemnym i cichym pokoju. Strzał w dziesiątkę.

Od tamtej pory mały w chuście ugotował dwa obiady, trzy razy mył naczynia, raz wyciskał sok z jabłek, cztery razy spacerował po balkonie i z tuzin razy po ciemnym, cichym pokoju, który tak bardzo lubi.

Chwilowo więc idziemy pod prąd. Wbrew temu co mówi pani Pediatra ("Jeden cyc 15 minut, drugi 15 minut i do łóżeczka!") oraz rodzina ("Nie noś na rękach, bo się przyzwyczai i będzie płakał jak go odstawisz"). Mały coraz częściej jest z nami w chuście, czyli bardzo blisko. A że mamie jeszcze nie wolno nosić - jest z tatą. :)

2 komentarze:

  1. Marku, i kto tu mówi o braku roli mężczyzny na tej trudnej drodze? :) Twój instynkt tacierzyński jest zdecydowanie na miejscu - doskonale wiesz jak ocenic sytuację i wyciągasz kapitalne wnioski, wprowadzając je w czyn!
    Całusy
    Margareta

    OdpowiedzUsuń
  2. a ode mnie jeszcze jedna podpowiedź: wieczorna kąpiel w bezpiecznych rękach taty jest nieoceniona :)
    Mal

    OdpowiedzUsuń